Skip to content

Juul na poniedziałek, cz.95 – “Moje dziecko je tylko makaron”, czyli kto decyduje o jedzeniu?

List matki:

Co zrobić, by atmosfera przy obiedzie była miła, a jednocześnie sprawić, żeby dzieci nie jadły ciągle tylko makaronu z keczupem? Gdy stawiam przy stole mnóstwo różnych warzyw, które lubią, rybę oraz makaron, wybierają makaron i proszą o kolejną porcję. Czy mogę powiedzieć: „Dostaniesz więcej makaronu, jeśli zjesz warzywa”? A może pozwolić im na zjedzenie ośmiu porcji makaronu z keczupem i myśleć, że przecież od tego nie umrą? Czy mogę odmówić im deseru, jeśli twierdzą, że się najadły, ale dadzą radę zjeść lody? Czy w ten sposób nie sprawię, że będą miały złe nastawienie do jedzenia?

Kiedy chcę wytłumaczyć dzieciom, czemu nie daję im keczupu albo soku do każdego posiłku, mówię im, że cukier jest niezdrowy, że muszą jeść warzywa, by być silnym, oraz że zachorują, jeśli będą jadły to samo każdego dnia. Jaką ilość informacji powinnam im przekazywać? Boję się, że ich nastawienie do jedzenia będzie naznaczone przymusem, jeśli będę ciągle zrzędzić o zdrowym odżywianiu. Tak bardzo zależy mi, by nauczyły się jeść urozmaicone i zdrowe posiłki. Ale kiedy tylko mogą decydować same, to wybierają (zwłaszcza czterolatek) kanapki z serem na śniadanie i kolację, a makaron na obiad. Proszę o radę.

Odpowiedź Jespera Juula:

W kwestiach odżywiania decydujący głos mają rodzice. Tę władzę najlepiej wykorzystać na etapie zakupów oraz podczas serwowania jedzenia na stół. Małe dzieci nie czują wyraźnej różnicy między tym, na co mają ochotę, a tym, czego potrzebuje ich ciało. Dlatego kiepskim pomysłem jest, by w imię demokracji albo miłości pozwalać im decydować o menu.


Wydaje mi się, że twoje pytania dotyczą egzekwowania władzy nad szczegółami, a takie nastawienie szybko może popsuć atmosferę wokół stołu. Pytasz na przykład, czy możesz odmówić dzieciom deseru, jeśli nie zjadły obiadu. Nigdy nie używałbym deseru jako postrachu albo zachęty. Nie mam jednak nic przeciwko zasadzie, że należy zjeść coś pożywnego i konkretnego, zanim dostanie się deser. Albo, że należy myć ręce przed jedzeniem.

Jeśli zaś chodzi o problem przywiązania dzieci do makaronu z keczupem, powiedziałbym coś takiego: „Jedna porcja makaronu dla każdego”. Jeśli dzieci protestowałyby i pytały dlaczego, odrzekłbym: „Ponieważ, nie chcę, byście jadły tak dużo makaronu, że na inne rzeczy nie będzie już miejsca w waszym brzuchu”.  –„Ale dlaczego, mamo?”, „Ponieważ ja tak decyduję”.
Taka forma egzekwowania władzy jest zupełnie w porządku w tej dziedzinie. Dzieci mają zaufanie do swoich rodziców albo, mówiąc dokładniej, zyskują doświadczenie, że nie są krytykowane za swoje życzenia, a decyzje rodziców wychodzą im na dobre.

Kiedy są starsze (powyżej 6 lat), wiedzą już dokładnie, czego chcą, a czego nie, i zaczynają o to świadomie walczyć. Wtedy trudniej jest praktykować taką kontrolę nad szczegółami, którą być może chciałabyś mieć. Jeśli odżywianie nie jest twoim najważniejszym projektem w życiu, to nie musisz martwić się o to, jaki stosunek do jedzenia rozwiną twoje dzieci. Dobrą atmosferę przy stole mogą zakłócić trzy czynniki: ciągłe próby wychowywania, niezdrowe jedzenie oraz rodzice, którzy chcą, by ich dzieci były zdrowe za wszelką cenę. To prowadzi do wieloletnich konfliktów, które frustrują wszystkie strony i niszczą przyjemność z posiłków.

Niedawno odwiedził mnie mój wnuk Alex, który ma pięć i pół roku. Kiedy był u mnie poprzednim razem bardzo zasmakowało mu moje spaghetti bolognese, dlatego miałem dla niego jedną porcję w zamrażarce. Gdy dowiedział się o moim planie na obiad, powiedział: „Zjedz to, jeśli masz ochotę. Ja już tego nie lubię”. Ok, powiedziałem, i spytałem, czego w tym konkretnie nie lubi. Odpowiedział mi serdecznie i bez cienia poczucia winy: „To tylko mój kubek smakowy zmienił zdanie”. Nie tylko ujął mnie swoją niezależnością i autonomią, ale także ucieszyło mnie, że razem możemy uczyć się o jego smaku, stosunku do jedzenia i rozwijać obie te rzeczy.

Jedzenie i wspólne posiłki należą do najmocniejszych symboli miłości między rodzicami i dziećmi. Dlatego właśnie, gdy dzieci stają się buntownicze i wybredne, to nie ma to najczęściej związku z samym jedzeniem. Alex mógł równie dobrze odmówić mojej propozycji, gdyby nie czuł się dobrze w naszej relacji. Zna mnie i wie, jak ważne dla mnie jest przygotowywanie posiłków. Ponieważ nie znam jego motywów, które dla niego są często nieuświadomione, najprościej będzie, jeśli wezmę odpowiedzialność za jakość naszej relacji, zamiast unosić się pychą i grać dorosłego odpowiedzialnego za odżywianie.

Piszesz: „Ale kiedy tylko mogą decydować same, to wybierają (zwłaszcza czterolatek) kanapki z serem na śniadanie i kolację, a makaron na obiad”. Wiele osób powiedziałoby może, że chyba pora postawić granice. Według mnie lepiej jest powiedzieć na przykład coś takiego: „Wiem, że bardzo lubisz kanapki z serem, ale chcę byś jadł także inne rzeczy, dlatego dziś będzie ryba i ryż”. Jeśli czterolatek protestuje, ale jednak się poddaje, to wszystko jest tak jak być powinno. Ale co jeśli nie chce się ugiąć i walczy o prawo do jedzenia kanapek z serem? Czy dorośli powinni eskalować konflikt poprzez wyciąganie konsekwencji? Moim zdaniem byłby to absurd. W ten sposób rodzice każą dziecku płacić za to, że ich strategia się nie powiodła. Atmosfera wokół stołu psuje się, co prowadzi do utraty apetytu i braku ochoty na bycie razem.

Najbardziej ekstremalny przypadek, z którym się spotkałem w mojej pracy, to czterolatek, który przez półtora roku jadł tylko kanapki z miodem oraz spaghetti z keczupem. Teraz jest zdrowym dorosłym człowiekiem. To samo dotyczy dziewczynki z Chorwacji, która w wieku od 3 do 9 lat jadła tylko biały chleb, bekon i surową cebulę. Do czterolatka, który je chleb, ser i makaron, spokojnie można powiedzieć: „Ach, marzy mi się, żebyś od czasu do czasu zjadł co innego. Myślę, że tak byłoby lepiej dla twojego ciała, a ja czułabym się lepiej jako matka”. Powiedz to jednak tylko raz i bądź cierpliwa!

Konflikty wystawiają przywództwo rodziców na próbę. To nie jest okazja do tego, by rodzice kurczowo chwycili się swoich zasad, ale zaproszenie do rozbudowania, niuansowania i wzmacniania przywództwa i obustronnego zaufania. Jest to długi jak życie proces, w którym rodzice uczą się, jak być przewodnikiem w rodzinie i tworzyć relację, w której pokazują dzieciom, w jaki sposób radzić sobie z konfliktami.

The post Juul na poniedziałek, cz.95 – “Moje dziecko je tylko makaron”, czyli kto decyduje o jedzeniu? appeared first on Dzieci są ważne - ekologia i dziecko.