Po 105 latach po katastrofie słynnego Titanica na światło dzienne wychodzą nowe…zaskakujące fakty. Udowodniono, że wcale nie musiał zatonąć a na jego pokładzie przez cały rejs szalał pożar.
W jednym z domów aukcyjnych Sean Molony odnalazł zdjęcia Titanica zrobione przez Johna Kempstera. Na zdjęciach widać stocznię w Belfaście i dopiero co zwodowanego Titanica.
Uwagę na zdjęciu przykuwa czarna smuga po prawej stronie kadłuba. Dokładnie to samo miejsce w którym niespodziewanie uderzono o górę lodową.
„Pożar wybuchł jeszcze w Belfaście. W obawie przed skandalem, jaki wybuchłby w prasie po odwołaniu rejsu, władze White Star Line zdecydowały się jednak na transport statku do Southampton, mimo wiedzy o pożarze. Titanic od początku stał w płomieniach” – zeznał ocalony Fred Barret, który pracował na Titanicu w charakterze strażaka.
Jednak jak wspomina Maloney sytuacja była dramatyczna pod wieloma względami. W chwili wypłynięcia statku z portu w Southampton w Wielkiej Brytanii trwał strajk górników, a węgiel był towarem równie luksusowym, jak miejsca w pierwszej klasie. Dostarczono go na pokład 3 tygodnie przed startem rejsu. Strażacy pracujący na Titanicu wybierali tlący się węgiel i wrzucali go do kotłów.
Świadomy pożaru kapitan Edward Smith miał zdecydować o tym, by do pieców wrzucano więcej węgla niż było to potrzebne. Właśnie dlatego statek płynął tak szybko, gdy zderzał się z górą lodową.
Szalejący na najniższym poziomie ogień był an tyle ogromy iż pracujący zespół strażaków na statku, nie był w stanie sobie z nim poradzić. Ogień dość mocno naruszył konstrukcję statku. W momencie uderzenia w górę lodową stalowa konstrukcja nie była już taka sama co przedz wypłynięciem statku z portu.
Pożar miał tragiczny w skutkach wpływ na ścianę jednej z grodzi, której zadaniem było utrzymanie maszyny na powierzchni, w przypadku zalania statku wodą, np. po zderzeniu z górą lodową. Grodź ta po prostu nie wytrzymała.
Aby to sprawdzić przeprowadzono eksperyment z którego wynika iż, że po pożarze, który dochodził do 1000 stopni Celsjusza grodź była wybrzuszona i o 75 procent mniej odporna. Gdy Titanic uderzył w górę lodową, woda, która wdarła się w okolicy tej grodzi napływała z taką siłą, że przerwała zaporę, co w konsekwencji doprowadziło do tragedii.
Gdyby jednak nie pożar i nienadwyrężona konstrukcja Titanica, mógłby się on utrzymać na powierzchni o wiele dłużnej. Wtedy dopływająca do niego „Carpathia” mogłaby wziąć na swój pokład znacznie więcej osób, które nie doczekały jej przypłynięcia. Ostatecznie 12 kwietnia 1912 roku zginęło ponad 1500 pasażerów i członków załogi.
Artykuł Wcale nie musiał zatonąć…Nowe zaskakujące fakty wychodzą na jaw pochodzi z serwisu wSedno24.pl - w samo Sedno!.