Skip to content

„Dzieci zyskują wiele, pomagając w domu, ale wtedy, kiedy jest to dobrowolne”. Rozmowa z Agnieszką Stein

Kiedy na stronie DSW zamieściliśmy zestawienie obowiązków domowych adekwatnych do wieku według Marii Montessori, reakcja rodziców była bardzo mocna. Od zachwytu, przez krytykę, aż do oburzenia. 

Myślę, że rodzice nie bardzo wierzą, że każde dziecko jest takie samo.

Rodzice pisali na przykład, że ich dzieci realizują się w inny sposób niż pomaganie w domu. Czy uważasz, że dzieci tracą coś cennego, kiedy są zaangażowane w obowiązki domowe?

Myślę, że dzieci chcą pomagać, ponieważ w ten sposób czują, że mają wkład w życie innych, ważnych dla nich osób. I uważam, że zyskują wiele pomagając w domu, ale wtedy, kiedy jest to dobrowolne z ich strony. Nie wtedy, kiedy jest to przymus.

Zastanawiam się nad naszym – dorosłych wyobrażeniem czasu dzieciństwa i przypominają mi się określenia dzieci takie, jak „pociechy”, „milusińscy”. Tak, jakby dzieci należały do systemu rodzinnego, ale na zupełnie innych zasadach niż dorośli.

Ja myślę, że należą na innych zasadach. To dorosły jest odpowiedzialny za wspólnotę i budowanie relacji. Małe dziecko jest odpowiedzialne tylko za siebie.

Oczywiście. Czy jednak nie zdarza się, że w odpowiedzialności za wspólnotę rodzinną, przypadkiem wyznaczamy dzieciom role – pociechy, skarbu, milusińskich, rodzinnej dumy? Wydaje mi się, że rodzice czasem chcą dla dzieci tak dobrze, że nie dają im możliwości zaangażowania się w budowanie tej rodzinnej wspólnoty.

Zawsze staram się zrozumieć o co chodzi, i myślę, że my – dorośli mamy nie przepracowane kwestie dbania o swój dom. Póki są to „obowiązki”, czyli coś przykrego, jest nam trudno włączać w to dzieci. Na zasadzie: czuję się zmuszona do zrobienia czegoś w domu, więc trudno mi zobaczyć, że dziecko może mieć z tego frajdę.

A czy dziecko zawsze i ze wszystkiego musi mieć frajdę?

Nie wiem. Nie podejmuje się oceniać, czy dziecko musi, ale rozumiem, że różni rodzice wybiorą inaczej. To raczej pytanie, czy jeśli dziecko zostanie przeze mnie do czegoś zmuszone, to nasza relacja zyska, czy ucierpi? Marshall Rosenberg powiedział, że za każdym razem, kiedy kogoś do czegoś zmuszamy, to potem żałujemy, że to zrobiliśmy.

Większość rodziców ma trudne doświadczenia tego, jak oni byli „wdrażani” do obowiązków i, jeśli chodzi o angażowanie swoich dzieci w prace domowe, może być im trudno oddzielić uczucie, że sami prac tych nie lubią i czują się mimo wszystko zmuszeni do ich wykonywania.

Istnieje jeszcze takie przekonanie, że głównym obowiązkiem dziecka jest się uczyć a nie sprzątać. Wynika ono często z pragnienia dania dziecku czegoś lepszego, niż my sami mieliśmy.

Mam wrażenie, że wśród rodziców dominują dwie skrajnie różne postawy: z jednej strony, że obowiązki muszą być, ponieważ w ten sposób przygotowują dziecko do samodzielności, z drugiej strony, że obowiązki to stawianie dziecku zbyt dużych wymagań.

I w obu przypadkach jest to wybór rodziców.

Jak zatem przygotować dziecko do życia, jeśli zrezygnujemy z włączenia go w obowiązki domowe?

Możemy sami przestać myśleć o dbaniu o dom w kategorii „obowiązków”, a przeformułować to na dbanie o siebie, naszą rodzinę, nasz dom, i że mamy w tym wybór.

Obowiązek to jest trochę sposób, żeby nie być odpowiedzialnym i nie być ze sobą w kontakcie. Obowiązek znaczy, że coś muszę. A skoro muszę, to nie potrzebuje sprawdzać ze sobą, czy tak naprawdę chcę, podejmować świadomej decyzji. Mogę narzekać jak mi źle i trudno, bez odpowiadania sobie na pytanie dlaczego chcę albo nie chcę czegoś robić. Ten aspekt wiąże się z dbaniem o siebie, które często jest postrzegane jako egoizm. Więc dodatkowo, jeśli wykonuję obowiązki to mam poczucie, że się poświęcam, że robię coś dla rodziny, nie dla siebie.

Często na warsztatach rozmawiamy z rodzicami o tym, jak zmiana myślenia z „robie coś za dziecko” na „robię coś dla dziecka” albo „robię coś dla siebie”, dużo daje.

Tak, wtedy zaczynamy być świadomi, że te czynności są elementem zadbania o codzienność, nie koniecznością czy przymusem. Jak zaprosić dziecko do uczestnictwa w tej sferze życia?

Ja myślę, że dzieci bardzo chcą uczestniczyć w tej sferze tylko nie zawsze tak, jak byśmy sobie to wyobrażali. Malutkie dzieci bardzo lubią pomagać. Powiedziałabym, że to raczej my je wtedy odganiamy.

Dzieci chcą też zazwyczaj w pewnym momencie robić same różne rzeczy związane z samoobsługą. Chcą sobie same zrobić kanapki, chcą decydować jak trzymają swoje rzeczy. W pewnym wieku atrakcyjne staje się np. chodzenie do sklepu.

Warto pamiętać, że głównym celem dziecka jest rozwój, więc często wybierze raczej te zajęcia, które są dla niego trudne i może się przy nich coś nauczyć.

Ważne jest również modelowanie, czyli że dziecko widzi, że w ten sposób dbamy o siebie a nie zmuszamy się do obowiązków. Myślę, że ma znaczenie, czy oboje rodziców dbają o dom i o siebie nawzajem, czy tylko jedno. I jak o tym rozmawiają.

O tak, podział obowiązków bywa źródłem frustracji. Czy istotne jest by dbanie o domowe życie było podzielone między rodziców? Jaki to komunikat dla dziecka?

Przede wszystkim ważne jest, żeby to były wspólne ustalenia a nie pole konfliktu. Jeśli istnieje różnica zdań, istotne, by ustalenia dokonywały się w atmosferze szacunku dla drugiej strony.

Wspomniałaś o atrakcyjności samodzielnego chodzenia do sklepu, co często wiąże się z obawą rodziców o bezpieczeństwo dziecka. Jak radzić sobie w sytuacji, kiedy dziecko chce…używać noża do warzyw, elektrycznego miksera, pójść samo do sklepu, a rodzic nie jest na to gotowy, ma obawy, jest mu trudno na to się zgodzić?

Myślę, że warto zaopiekować się sobą i zastanowić przed czym dokładnie mamy obawy. A potem nauczyć dziecko jak posługiwać się nożem, używać miksera i chodzić do sklepu, wybierając taki nóż, mikser czy sklep, z którym dziecko da sobie radę.

Istnieją również możliwości pośrednie, na przykład kiedy rodzic zostaje pod sklepem a dziecko wchodzi do środka na zakupy. Dzieci są bardzo chętne na takie propozycje.

A co, kiedy dziecko odmawia włączenia się w sferę dbania o dom? Rodzice czują, że dla nich to bardzo istotne, by dziecko było zaangażowane; póki jest małe – odpuszczają ale z wiekiem dziecka ich frustracja rośnie.

Szukałabym, co takiego dzieje się w relacji. Dbanie o dom nie jest oderwane od innych rzeczy, które dzieją się w rodzinie. Jak dziecko reaguje na moje prośby i dlaczego? Czy ono czuje się domownikiem? Czy mnie interesuje jego zdanie? Czy dziecko czuje się brane pod uwagę? Czy może odreagowuje szkołę, w której o niczym samo nie decyduje? Generalnie jest tak, że jeśli dziecko tylko odmawia, to znaczy, że coś się dzieje a ja nie dostrzegam lub nie rozumiem jego perspektywy. A to jest moja odpowiedzialność w tej relacji.

Dzieci zawsze współpracują z dorosłymi, czasem jest to współpraca odwrotna. Kiedy ze strony rodziców dochodzą ciągłe żądania, to dziecko czuje, że oni tak naprawdę nie wierzą, że ono może chcieć. Kiedy uważają, że dziecko nie potrafi robić różnych rzeczy lub zrobi je niewystarczająco dobrze, dziecko się po prostu do tego dostosowuje.

The post „Dzieci zyskują wiele, pomagając w domu, ale wtedy, kiedy jest to dobrowolne”. Rozmowa z Agnieszką Stein appeared first on Dzieci są ważne - ekologia i dziecko.