Skip to content

Juul na poniedziałek, cz. 91 – Odpowiedzialność matek za relacje dzieci z ojcem – to nikomu nie przynosi korzyści

List matki:

Dzień po powrocie ze wspaniałych rodzinnych wakacji, mąż oznajmił mi oraz naszym trzem nastoletnim córkom (13, 16 i 19 lat), że nas opuszcza ponieważ zakochał się w innej kobiecie. Wszystkie doznałyśmy szoku, gdyż żadna z nas nawet nie podejrzewała, że taka sytuacja może mieć miejsce. Mąż zawsze ubóstwiał dzieci i stawiał je na pierwszym miejscu, a teraz przyznał, że nie jest pewien, kto dla niego liczy się bardziej: dzieci czy nowa miłość.

Dwie młodsze córki nie chcą rozmawiać z ojcem, a starsza czuje się tak, jakby go straciła. Wszystkie czują się oszukane i przeżywają swego rodzaju żałobę po stracie osoby, która tak wiele dla nich znaczyła. Szukając pomocy, zgłosiłam się do terapeuty rodzinnego, a mąż wyraził chęć, by uczestniczyć z nami w sesjach terapeutycznych. Jako matka chciałabym, żeby dzieci stworzyły na nowo dobrą więź z ojcem. Próbuję im tłumaczyć, że tata kocha je nadal i w inny sposób, niż swoją nową partnerkę. Pozostaję w dobrych stosunkach z byłym mężem, ale nie wiem co zrobić, by nasze dzieci odzyskały z nim dobry kontakt?

Odpowiedź Jespera Juula:

Moja pierwsza reakcja na pani list jest bardzo nieprofesjonalna, jednak podzielę się nią: oto kolejna matka, która bierze na siebie odpowiedzialność za kontakt i dobre relacje pomiędzy swoimi dziećmi a ich ojcem! Zastanawiam się, czy ci ojcowie kiedyś dorosną?! Ale zapytam także, czy dzieci rzeczywiście odnoszą korzyść z nadodpowiedzialności swoich matek?

Gdy słyszę o rodzicach, którzy „ubóstwiają” swoje dzieci albo stawiają je na pierwszym miejscu, robię się podejrzliwy. Z mojego doświadczenia wynika, że tacy ludzie (nad)używają dzieci do własnego celu – poprawy własnej samooceny. To tylko podejrzenie, być może zupełnie nietrafne w przypadku pani męża, ale proszę pozwolić, że przedstawię mój pogląd na sprawę.

To zrozumiałe, naturalne i w pewnym sensie w porządku, że człowiek zakochuje się bez opamiętania. Nie jest jednak w porządku, że dojrzały mężczyzna, po dwudziestu latach wspólnego życia, nie przeznacza czasu na proces rozłąki ze swoimi najbliższymi. Ten brak odpowiedzialności i troski ze strony ojca usprawiedliwia reakcje waszych córek i ich poczucie ogromnej straty. Nie dlatego, że nowa partnerka męża jest dla niego ważniejsza, tylko że nagle jego potrzeby i namiętności są ważniejsze niż dziewiętnaście lat stawiania dziecka na piedestale.

Bardzo dobrze, że idziecie do terapeuty, jednak mam obawy, że dla starszej córki może być już na to za późno. Nie za późno w ogóle, ale musi minąć wiele lat, zanim zintegruje wewnętrznie obraz „nowego ojca”. Jej odczucie było z pewnością podobne do odczuć pani, kiedy mąż oznajmił, że ma inną kobietę: ,,Czyli to wszystko było kłamstwem?’’.

Dwie młodsze córki przeżywają raczej normalny proces żałoby, jednak także muszą dokonać nagłej rewizji obrazu ojca, jaki w sobie nosiły. W tym procesie złość odgrywa ważną rolę. Być może będą złościć się na nową partnerkę taty, ale to nie o nią tutaj naprawdę chodzi. To totalna zdrada i nieodpowiedzialność ojca sprawia im ból i za to go w tej chwili pewnie nienawidzą. Chcę podkreślić, że nie używam tak mocnych słów, by przedstawić pani eksmęża jako złego człowieka. Robię to, by zrozumiała pani jak wszechogarniająca jest strata i żałoba waszych dzieci. Oznacza to, że przede wszystkim powinna pani odłożyć na jakiś czas swój zamiar budowania dobrych relacji między ojcem i córkami. Może to oczywiście być pani odległy cel na przyszłość, ale teraz dzieci potrzebują pani w zupełnie innej roli – potrzebują, by ich matka je wysłuchała, przyjęła, akceptowała i wspierała ich myśli i uczucia, a także dzieliła się z nimi swoimi myślami i uczuciami.

Jesteście czterema kobietami opuszczonymi przez tego samego mężczyznę i przeżywacie to na cztery różne sposoby. Rozmawiajcie ze sobą. Proszę być dostępną dla każdej córki z osobna, kiedy potrzebują wyrażenia głośno swoich myśli i uczuć. A przede wszystkim proszę mówić o sobie, o swoim małżeństwie, swoich przemyśleniach na temat przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.

Pisze pani, że pozostajecie z byłym mężem w dobrym kontakcie – to dobra wiadomość dla wszystkich stron. A co z pani stratą? Co czuła pani, kiedy mąż rzucił taką bombę? Czy rzeczywiście uczucie do niego już wygasło? A może jest pani jedną z tych osób, które „zawsze dają radę” i wypierają swoje uczucia? Jak zareagowałaby pani, gdyby za dwa lata mąż stanął w drzwiach gotowy do was powrócić?

Wasze córki zostały nagle zmuszone do przyspieszonego dojrzewania, dlatego potrzebują pani jako przewodnika i wzoru – jako dorosłej osoby i kobiety. Nie twierdzę, że powinna pani dzielić się z nimi wszystkimi problemami i zmartwieniami, ale na pewno tym, co dotyczy pani myśli, uczuć i wrażeń w stosunku do ich ojca. To pomoże im dojrzeć i zdefiniować swoje własne doświadczenie. Wszystkie trzy są już wystarczająco duże, by na nowo stworzyć relację z ojcem. Każda na swój sposób i we własnym tempie.

Nawet przy mniej traumatycznych wydarzeniach, proces żałoby u dziecka trwa co najmniej trzy lata. Pani eksmąż postąpi mądrze, jeśli będzie dostępny podczas terapii i poza nią, ale nie naciskając na wspólne spędzanie czasu. Jest ojcem trzech różnych córek, które będą wymagały zupełnie innych rzeczy i stawiały przed nim wyzwania w różnych obszarach. Pierwsze wyzwanie będzie dotyczyć jego egoizmu – zarówno żałoba, jak i zakochanie sprawiają, że stajemy się egoistyczni. Tego pojęcia używam tu bez moralnego potępienia, które zazwyczaj się z nim wiąże. To tylko trzeźwa obserwacja, że wszyscy kierujemy wtedy swoją uwagę do wewnątrz i pozostajemy tam do czasu, aż naturalnym wydaje się wyjście na zewnątrz.

Mam wrażenie, że wybiega pani zbyt daleko do przodu z własnym poczuciem odpowiedzialności i troską. Proszę wyobrazić sobie film, w którym spadający wazon rozbija się na tysiąc kawałków; kiedy ten sam film puścimy “od tylu”, wszystkie kawałki naczynia złożą się w identyczny nienaruszony wazon, który na końcu znów stanie na swoim miejscu. W waszej rodzinie nie będzie to tak wyglądało. Przypuszczam, że jest pani tego świadoma, ale trochę się martwię, czy pani nadzieja na dobre zakończenie nie przysłania pani tego, co rzeczywiście teraz dzieje się w waszej rodzinie.

Tekst opublikowany w norweskim piśmie “Dagbladet’’, udostępniony dzięki wydawnictwu MiND i FamilyLab.

The post Juul na poniedziałek, cz. 91 – Odpowiedzialność matek za relacje dzieci z ojcem – to nikomu nie przynosi korzyści appeared first on Dzieci są ważne - ekologia i dziecko.