Skip to content

Dżungla jest w nas… Kilka słów o intuicyjnym rodzicielstwie

Mechanizm kontinuum – co to jest?

Kontinuum to ciągły łańcuch doświadczeń, do jakich zostaliśmy przystosowani jako gatunek. Określone doświadczenia naszych przodków sprawiły, że przychodzimy na świat z wrodzonymi oczekiwaniami wobec życia i opiekunów.

Wzorzec, według którego powstał każdy osobnik, jest odbiciem przewidywalnych dlań doświadczeń. (1)

Oczekiwania kontinuum przejawiają się poprzez podstawowe ludzkie potrzeby:

  1. Potrzeby fizjologiczne (jedzenie, sen, zmiana pieluszki, zimno, gorąco).
  2. Potrzeba bezpieczeństwa (bliskość, noszenie, karmienie piersią).
  3. Potrzeba autonomii (komunikat „nie” świadczący o integralności człowieka, eksploracja otoczenia).
  4. Potrzeba stymulacji (kontakt z innymi, zabawa). Prawidłowo działający mechanizm kontinuum będzie działał tak, by wszystkie powyższe potrzeby zostały zrealizowane.

Nowa potrzeba (np. raczkowania i oddalania się od matki), powstaje dopiero wtedy, gdy została zaspokojona potrzeba wcześniejsza (np. noszenie, tulenie). Ta sekwencja jest zgodna z procesem nabywania przez dziecko kolejnych umiejętności. Od strony fizjologii za kontinuum stoi mechanika działania propriocepcji.

Przeczytaj także: Jak pielęgnować niemowlę, aby nie zaburzyć jego naturalnego rozwoju?

Jeśli kontinuum wpisuje się w codzienne doświadczenia małego dziecka, ten mechanizm działa bez zakłóceń. Jeśli w sekwencji wczesnych doświadczeń powstanie luka, nasze życie zostanie naznaczone poczuciem tęsknoty i niepokoju (brakiem). Wówczas kontinuum uruchamia mechanizm naprawczy: kompensację. Psychologia zna rozmaite odmiany kompensacji – od alkoholu i narkotyków po ciężką lub przewlekłą chorobę.

Reklama, dzięki której rozwijamy redakcję
“Karmienie piersią”

Praktyczny i mądry przewodnik po całym okresie karmienia piersią, od ciąży do odstawienia od piersi.

Zobacz więcej

Tak samo w dżungli, jak i w mieście

Warto podkreślić, że kontinuum działa i jest niezmienne, bez względu na to czy żyjemy w dżungli, na sawannie, czy w wielomilionowym mieście. Natura ludzka w skrajnie różnych środowiskach jest taka sama i będzie za wszelką cenę, mimo przeciwności, dążyć do samorealizacji. Siła życiowa wciąż dąży do naprawy szkód i realizowania faz rozwojowych. Zatem dziecko, które nie było noszone albo było zostawiane do wypłakania, tak czy siak nauczy się siadać i chodzić. Dzieje się tak dlatego, że nasze ludzkie kontinuum posiada wręcz nieograniczoną zdolność adaptacji.

Człowiek pod tym względem jest wyjątkiem. Liedloff przytacza przykład mrówkojada, który swoich ludzkich opiekunów będzie uważał za rodzinę mrówkojadów (podobnie jest na przykład z psem). Mrówkojad nie nauczy się chodzić na dwóch łapach i jeść nożem i widelcem tylko dlatego, że będzie żył pod jednym dachem z człowiekiem. Będzie operował swoim własnym systemem komunikatów i mrówkojadzim sposobem bycia.

Historia natomiast zna przypadki ludzkich dzieci wychowywanych przez inne gatunki. Mimo, że wiele z tych przypadków nie przeszło próby wiarygodności, to te, które uważamy za prawdziwe, dowodzą, że człowiek wychowany wśród innych zwierząt adaptuje się do takich warunków poprzez przyswojenie zwierzęcych cech. U dziecka, które wychowały wilki, nie wytworzy się samoistnie żaden ludzki język. W tym rozumieniu kontinuum stanowi miarę sukcesu człowieka. Bez tej zdolności do adaptacji bowiem nie potrafilibyśmy przystosować się do tak skrajnych warunków życia, jak np. Alaska i Kenia.

Instynkt kulturowo skołowany

Faktem jest, że intelekt zakłamuje kontinuum. “Nasza ewolucyjna historia wdrukowała nam oczekiwania dotyczące tego, jak będziemy traktowani i czym otoczeni. Zostały one jednak zdeformowane, a intelekt zagarnął dla siebie prawo decydowania o tym, co jest najlepsze. “(1)
Rzecz jasna, społeczeństwa tradycyjne również posługują się kulturą i jej rekwizytami. Jednak wykazują przy tym adaptacyjną zgodność z otoczeniem – oznacza to, że analizując dany rytuał jesteśmy w stanie dotrzeć do naturalnej przyczyny, która go wywołała. Społeczeństwa Zachodu są bardziej oddalone od kontinuum niż tradycyjne społeczności, gdyż im więcej zapośredniczeń w postaci kultury i jej rekwizytów, tym bardziej stajemy się zależni od nich, zamiast od swoich naturalnych instynktów.

Jest jasne, że rodzic chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Jednak w społeczeństwie, które przejawia tak silne zapośredniczenia jak nasze, trudno o wiarygodne źródło informacji, jakim byłby własny rodzicielski instynkt (Evelin Kirkilionis mówi o programie rodzicielskim). Zwłaszcza, że babcia, z nieuświadomionego poczucia braku, będzie nam doradzać, abyśmy nie nosili dziecka, koleżanka powie: Chyba nie dasz z siebie smoczka zrobić”, zaś wujek, który sam nie zaznał dobroci serca, zasugeruje, że od płaczu dziecku rosną płuca. Nietrudno w takiej sytuacji o pomyłki i powielanie wadliwych wzorców.

Warto pamiętać, że każdy z nas jest naturalnie kompetentnym rodzicem. Natura jest kompetentna co do pielęgnacji niemowlęcia, gdyż przeżycie potomstwa leży w jej interesie. Kultura, po którą tak chętnie sięgamy, gdy rodzi się dziecko, nie jest w tej mierze kompetentna, gdyż ma inne zamierzenia i cele. Nie jest to złośliwość” ze strony kultury. Po prostu ten obszar naszego życia ma inne przeznaczenie.

Reklama, dzięki której rozwijamy redakcję
“Noszenie dzieci”

“Noszone dzieci płaczą mniej”. Książka o tym, że noszenie dzieci naprawdę rozwiązuje codzienne problemy rodzicielskie.    

Zobacz więcej

Kontinuum jest mądre

O ile zbytnio przy nim nie majstrujemy, doskonale wie, jak ma działać. Kontinuum stanowi modus operandi naszego gatunku. Oznacza to, że działa w nas czy jesteśmy go świadomi, czy też nie. Ponad to, działanie kontinuum przejawia się na różne sposoby, zależnie od warunków życia.

Odmienne kultury wykształciły bardzo podobne rozwiązania, w których może się realizować ta sama ludzka natura. W naszym świecie przejawia się to poprzez plemienne atawizmy i nasze rodzicielskie instynktowne zachowania.

Plemię

Gdy trudno jest podołać codziennym obowiązkom, opiece nad dzieckiem i mierzeniem się z falami frustracji, to również stanowi krzyk kontinuum. Ludzie nie są przystosowani do wychowywania dzieci w pojedynkę lub w małych grupach (parach). W naszej naturze leży struktura rodziny wielkiej. W takim modelu dzieckiem opiekuje się wielu dorosłych, rzadko tylko matka. Niemowlę jest stale noszone (przez ok. 50% doby). To dlatego matka w kulturze tradycyjnej się nie stresuje, nie jest sfrustrowana: nie musi dźwigać brzemienia odpowiedzialności, które rozkłada się na całe plemię.

Liedloff mówiła o tym wprost: “Matki z plemienia Yequana nie potrzebują wolnego, bo opieka nad dzieckiem nie jest stresująca. Zawsze dostępny jest inny dorosły albo starsze dziecko”. (2) Kiedy podczas następnego spaceru z niemowlęciem obca starsza pani skieruje do ciebie uwagę: „A gdzie czapeczka?”, pamiętaj, że stanowi to wyraz dawnej wspólnej troski o nowonarodzonego członka plemienia.

Współspanie

Kiedy twoje dziecko płacze nocami w poszukiwaniu poczucia bezpieczeństwa, a ty instynktownie bierzesz je do wspólnego łóżka, znaczy to, że mechanizm kontinuum działa. Ludzkie niemowlę jest przystosowane, aby spać z rodzicami. Świadczy o tym także skład kobiecego mleka, które jest niskokaloryczne, gdyż noszeniak przebywa stale blisko opiekuna. W jego mózgu działa mechanizm prewencyjnego reagowania: niemowlę jest często głodne, także w nocy, dzięki temu częściej się wybudza, co pozwala jemu i opiekunowi sprawdzić czy nic mu nie grozi (nie ma obok skorpiona, albo współcześnie, nie nakryło się kocykiem)Matka, która nie śpi z dzieckiem, ryzykuje niewyspanie i zmęczenie, które może prowadzić do obniżonego progu wytrzymałości na stres. Tego problemu rodziny stosujące co-sleeping raczej nie znają.

Noszenie

Ludzkie niemowlę jest biologicznym noszeniakiem, co oznacza, że ewolucja przystosowała je do bycia noszonym (podobnie jak matkę – do noszenia dziecka). Noszenie zaspokaja potrzebę bliskości, ułatwia rodzicom pielęgnację i budowę więzi z dzieckiem. Wreszcie idzie w parze z innymi uwarunkowaniami i z rozwojem psychoruchowym dziecka. Odkładanie dziecka, zwłaszcza noworodka, nie jest naturalne dla naszego gatunku.

W czasach prehistorycznych, w których nadal genetycznie tkwimy, było to wręcz niebezpieczne i niehigieniczne. Dzieci bronią się przed odkładaniem wybudzają się, płaczą, położone płasko na plecach mają odruch Moro. Różne sposoby noszenia dzieci, jakie obecnie można napotkać w każdej  kulturze tradycyjnej i w większości zachodniego świata, zostały opracowane bardzo wcześnie w historii ludzkości. Stanowiły wyraz adaptacji gatunku do stopniowej utraty futra i dwunożności oraz umożliwiły naszemu gatunkowi ekspansję. Jak dobrze być częścią tego wielotysiącletniego dziedzictwa!

Współpraca

A może dziwi cię, że gdy starasz się ukoić płacz dziecka wszelkimi dostępnymi środkami, a ono się uspokaja, gdy weźmie go na ręce ktoś inny albo gdy zajmiesz się pracą? To przejaw więzi społecznych i właściwych im struktur, w które wyposażony jest mózg niemowlęcia. Od współpracy pomiędzy poszczególnymi członkami plemienia zależało kiedyś przetrwanie, więc natura wyposażyła nas w mózgowe obwody społeczne. Niemowlę dobrze się czuje wśród ludzi. Może wówczas obserwować toczący się obok niego rytm życia. Lubi też przebywać na peryferiach uwagi dorosłych. To ulubiona mentalna przestrzeń, bowiem zajmując ją, może swobodnie uczyć się zasad panujących w grupie. Kiedyś je wykorzysta – pragnieniem każdego niemowlęcia jest być kiedyś pełnowartościowym członkiem grupy. (Tak, oznacza to ni mniej ni więcej, że niemowlęta i małe dzieci mają naturalnie wpisaną skłonność do współpracy).

Gdyby kontinuum funkcjonowało bez przeszkód…

w naszym świecie mielibyśmy mniej starć społecznych, chorób psychicznych i somatycznych (niewątpliwie w świetle najnowszej medycyny choroby układu sercowo-naczyniowego albo nowotwory, mają podłoże psychologiczne), depresji, samobójstw. Bylibyśmy szczęśliwsi i zdrowsi (jak Tsimane z Amazonii, u których 9 na 10 osób nie ma miażdżycydla porównania, w Polsce cierpi na tę chorobę aż 61% społeczeństwa). Społeczeństwa Zachodu postawiły na ilość” zamiast na jakość. Rzeczywiście, jeśli chodzi o średnią długość życia, bijemy na głowę społeczności tradycyjne. Podczas gdy w plemionach łowiecko-zbierackich nie drgnęła ona znacznie w ciągu ostatnich 12 tysięcy lat i wynosi nadal ok. 35 lat, to w sytych społeczeństwach Zachodu dożywamy średnio 70 lat.

Niestety, odbywa się to kosztem wielu zakłóceń w funkcjonowaniu naszej ludzkiej natury, które odczuwamy na co dzień jako dyskomfort fizyczny i psychiczny.

Oto kilka przykładów tych zakłóceń:

1. Przekonanie, że dziecko to koniec życia”

To szkodliwe przekonanie stanowi doświadczenie bardzo wielu współczesnych rodziców. W dodatku jest przekazywane z pokolenia na pokolenie w postaci stwierdzeń typu: No, to już nie poszalejesz”, Skończyły się podróże”, Wyśpij się na zapas, póki możesz”. Owszem, pielęgnacja niemowlęcia stanowi wyzwanie, ale jeśli od razu będziemy to nowe zadanie życiowe traktować jak dopust boży, to szybko przytłoczy nas odpowiedzialność oraz dosięgnie zmęczenie i frustracja. Warto korzystać z pomocy, dzielić zadania między siebie, tworzyć i uczestniczyć w lokalnych wioskach wsparcia. A przede wszystkim warto zmienić swoje przekonanie na temat rodzicielstwa i jego trudów. (Noszenie w chuście ułatwia to zadanie o jakieś 60%!)

2. Skupianie się na dziecku

Rodzice często wychodzą z założenia, że ich świat musi się kręcić wokół nowonarodzonego. Tymczasem nasze kontinuum tego nie potrzebuje. Przeczy temu także nowoczesna psychologia. Niedawno zmarły Jesper Juul w książce Rodzic jako przewodnik stada” podkreślał, jak ważne jest dla dziecka, aby było obserwatorem i współuczestnikiem życia, nie zaś jego centrum. Zmiana tego niezdrowego przekonana stała się także idee fix Jean Liedloff.

3. Rodzicielstwo kubełkowe

 Ten termin oznacza, że dziecko przez większą część czasu spędza w jakimś pojemniku”, z dala od rodzica: w wózku, leżaczku, łóżeczku. W 2008 roku Pathways Awareness, organizacja non-profit poświęcona wczesnemu wykrywaniu i terapii opóźnień w rozwoju i motoryce, ostrzegła, że coraz więcej amerykańskich niemowląt doświadczało opóźnień w rozwoju motorycznym z powodu spania na plecach i życia w pojemniku. (3) Koreańskie niemowlęta spędzają samotnie” tylko 2 godziny dziennie (w społeczeństwach zachodnich jest to ok. 16 godzin). Zyskują na tym całe rodziny. Noszenie dziecka w chuście i nosidle nie tylko pozwala przedefiniować współczesną koncepcję rozdzicielstwa i ułatwić rodzinom funkcjonowanie, ale także wspierana równi ze swobodnym poruszaniem się dzieckajego rozwój motoryczny.

4. Brak kontaktu skóra do skóry

Kontakt z matką zaraz po porodzie jest kluczowy dla nawiązania więzi pomiędzy nią a niemowlęciem. Dziecko potrzebuje więzi, aby biologicznie przetrwać, zaś matce więź jest niezbędna, aby jej układ hormonalny rozpoznał, że ma dziecko (w przypadku oddzielenia niemowlęcia od matki, jej ciało reaguje na ten fakt, jak na stratę dziecka i rozpoczyna hormonalną żałobętak zaczynają się baby blues i depresja poporodowa, czyli przypadłości naszych cywilizowanych porodówek). Bliska więź ułatwia późniejszą pielęgnację. Warto domagać się swoich praw na sali porodowej, o ile nie ma rzeczywiście ważnych względów medycznych (należy przy tym pamiętać, że wcześniaki przybierają na wadze szybciej, gdy są kangurowane, niż kiedy jedynie leżą w inkubatorach). Trzeba podkreślić, że samo rooming-in to za małochoć jest to ogromny postęp w stosunku do czasów, gdy matce na porodówce przynoszono dziecko jedynie do karmienia. Rezygnując z wkładania dziecka do plastikowego łóżeczka na rzecz współspania z nimi w szpitalnym łóżku (przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa), zobaczycie, że po 1-2 dniach nawiąże się między wami więź, dzięki której ruszy laktacja, hormony zadbają o wypoczynek, a niemowlę będzie błogo spało.

5. Cry-out 

 O szkodliwościach tej metody napisano już bardzo wiele, a mimo to nadal zdarzają się rodzice, którzy ją stosują. Wiąże się to z brakiem wsparcia ze strony społeczności. Zmęczona matka sięga po książkę i metodę, która gwarantuje jej szybkie działanie”. Nie rozumie, że w ten sposób krzywdzi swoje dziecko i siebie. Dziecko zostawiane samotnie w pokoju „do wypłakania”, zgodnie z metodą Ferbera czy jakąkolwiek inną, po kilku dniach przestaje wyrażać poprzez płacz potrzebę bliskości i tęsknoty za rodzicami (Ferber i zwolennicy mówią wówczas, że metoda „zadziałała”). Oznacza to, że w mózgu dziecka zaszły nieodwracalne zmiany, spowodowane m.in. przez kaskady kortyzolu i dziecko utraciło poczucie sprawczości. W przyszłości będzie gorzej radzić sobie ze stresem, może mieć poważne problemy zdrowotne (układ sercowo-naczyniowy) albo przejawiać ryzykowne zachowania.

6. Osobny pokój 

To kubełek w kubełku. Dla nas zapewnienie niemowlęciu osobnego pokoju stanowi nadal potwierdzenie statusu finansowego (jest to resentyment z lat trudniejszych), natomiast dla dziecka jest to przerażająca perspektywa. W dodatku utrudnia nocne karmienie i pielęgnację oraz bywa przyczyną SIDS. Nikt nie wstaje tak wyspany, jak rodzice stosujący co-sleeping!

7. Zabawianie i uciszanie płaczącego dziecka

Z pozoru wydaje się to adekwatną reakcją. A jednak, gdy dziecko płacze oznacza to, że przez jego ciało przechodzą właśnie gwałtowne emocje związane z jakimś dyskomfortem. Uciszając je lub odwracając jego uwagę, sprawiamy, że dziecko traci stopniowo kontakt ze swoim ciałem (rodzice komunikują mu przecież, że to, co ono mu podpowiada, nie jest ważne). W przyszłości może to skutkować problemami natury psychologicznej, ale także chorobami somatycznymi. Tymczasem dziecku wystarczy wspierająca obecność rodzica lub, jeśli jest w stanie już się komunikować, spokojne wysłuchanie, poparte pełną szacunku fizycznością (np. nie przytulamy dziecka, jeśli tego nie chce, ale jesteśmy tuż obok). Takie podejście do emocji sprawi, że dziecko przeżyje ją od początku do końca i nie zostawi ona w nim śladu. Uczy także samoregulacji.

7. Brak zaufania

Współczesne dzieci są otoczone gadżetami i zachowaniami, które świadczą o braku zaufania: plastikowe naczynia i sztućce, prowadzenie za rękę dzieci, które jeszcze nie chodzą samodzielnie, telefony dla kilkulatków, kaski dla raczkujących maluchów… To wszystko zaburza rozwój psychomotoryczny. Tymczasem dając dzieciom swobodę na miarę ich możliwości, pozwalamy im rozwinąć zdolność eksploracji świata i samodzielnego myślenia. Oraz, co najważniejsze, zachęcamy je do współpracy.

8. „Nie noś, bo przyzwyczaisz”

Stanowi odmianę przekonania, że dziecko to koniec życia. Noszeniaka nie można przyzwyczaić do noszenia, bo taka jest nasza natura. Istnieją natomiast pradawne sposoby, aby sobie to noszenie ułatwić (chusty, nosidła). Znasz uczucie frustracji, gdy siadasz wygodnie z książką i dokładnie w tym samym momencie rozlega się z innego pokoju krzyk niemowlęcia, którego dopiero co udało się odłożyć” do łóżeczka? A gdyby zmienić to myślenie o 180 stopni i nie odkładać dziecka na drzemki? Wyeliminowalibyśmy wtedy strach o przebudzenie, moglibyśmy zachowywać się swobodnie i dziecku zapewnilibyśmy spokojny, bezpieczny sen (dzieci noszone śpią dłużej i lepiej!).

9. „Nie noszę, bo mnie bolą plecy”

Oczywiście, noszenie dzieci nie jest dla całej populacji dobrym rozwiązaniem. Nie wszyscy chcą (z przyczyn społecznych) albo mogą (z przyczyn zdrowotnych) nosić dzieci. Warto rozważyć własne powody i obawy. Jednym z nich może być fakt, że nasze społeczeństwo jest bardzo mało aktywne fizycznie.

W uprzemysłowionych społeczeństwach ludzie prowadzą częściej siedzący tryb życia niż w przeszłości. (…) Noszenie znacznego obciążenia przez dłuższy czas stało się trudniejsze niż kiedyś, stąd też bierze się zyskujące na popularności przekonanie, że dzieci są ‘za ciężkie’ do noszenia. (2) Na afrykańskich kobietach, które pracują codziennie fizycznie w polu i przemierzają kilkanaście kilometrów od domu do studni, noszenie kilkunastokilogramowego malucha nie robi wrażenia. Przekonanie o tym, że twoje ciało jest silne, że poradziło sobie z ciążą i porodem, że tyle przeszło przez całe dotychczasowe życie, że kręgosłup nosi cię przecież każdego dniamoże być bardzo odświeżającą afirmacją.

Jak przywrócić działanie kontinuum?

Marzeniem Jean Liedloff było przywrócić działanie kontinuum we współczesnym świecie. Wiele z jej postulatów nie budzi już obecnie większych kontrowersji. Funkcjonują one jednak w oderwaniu od ludzkiej natury, najczęściej jako element polityki szpitalnej (rooming-in) albo filar rodzicielstwa bliskości (współspanie, noszenie). Niekiedy brak nam namysłu, dlaczego to jest dobre dla mojego dziecka?

Kontinuum jest nierozerwalnie związane z każdym z nas, bez względu na to czy zostaliśmy wychowani w świadomości jego mechanizmów, czy też w całkowitym oderwaniu i teraz borykamy się z licznymi problemami zdrowotnymi.

Warto pamiętać, że kontinuum ma jedno i najważniejsze zadanie: umożliwić przetrwanie gatunku. Nie do pomyślenia jest przetrwanie gatunku, u którego wychowanie dziecka to niekończąca się droga przez mękę. Dlatego kontinuum jakby ze swojej definicji ułatwia, a nie utrudnia rodzicielstwo.

Oto jak kontinuum ułatwia rodzicielstwo:

  • karmienie piersią
  • współspanie
  • noszenie
  • przebywanie dziecka na peryferiach uwagi dorosłych
  • życie w grupie (przyjaciele, rodzina, wioska rodziców)

Wszystkie z powyższych da się wdrożyć w naszej rodzicielskiej rzeczywistości. Czemu by nie spróbować?

Przypisy:

  1. Jean Liedloff, W głębi kontinuum, Wydawnictwo Mamania, 2010.
  2. Geraldyn Gendreau, Jean z dżungli, Wydawnictwo Mamania, Warszawa 2019.
  3. Mei-Ling Hopgood, Jak Eskimosi ogrzewają swoje dzieci?, Wydawnictwo Mamania, Warszawa 2019.
  4. Rosie Knowles, Dlaczego noszenie ma znaczenie?, Wydawnictwo Moroszka, Wrocław 2018.

The post Dżungla jest w nas… Kilka słów o intuicyjnym rodzicielstwie appeared first on Dzieci są ważne.