Skip to content

KOMUNIKACJA – NIC TAK NIE PLAMI JAK ATRAMENT

Komunikacja między stronami w okresie okołorozwodowym

W mojej pracy czytam setki korespondencji między małżonkami, rodzicami dzieci. Przyznam, że niektóre są budujące, ale wiele wywołuje zaskoczenie, czy też zażenowanie. Zaskoczenie nie tylko treścią wiadomości (czasem trudno uwierzyć, w jaki sposób ludzie się komunikują, jakie obelgi potrafią wymyślić…), ale po prostu bezmyślnością autorów. Często muszę też odsłuchiwać nagrań rozmów, albo odczytywać transkrypcje takich nagrań… I tu spostrzeżenia są podobne.

O co chodzi z tym atramentem?

Tytuł wpisu “trąci myszką” – pochodzi z książki Tadeusza Dołęgi-Mostowicza – ale wymowa jest aktualna do dzisiaj. W czasach, w których technika ma prawie nieograniczone możliwości nietrudno chyba pamiętać, że wszystko co napiszemy, czy powiemy może być wykorzystane w sądzie. Jak na filmie amerykańskim – wszystko co powiesz, może być wykorzystane przeciwko tobie. Zrzuty z ekranu, filmy, ślady GPS, śledzenie konwersacji osób x i y w czasie rzeczywistym. Pewnie nawet brakuje mi wyobraźni (bo wiedzy na pewno), jakie jeszcze możliwości oferuje nam technika.

Trudności dowodowe

Jakiś czas temu przygotowywałam pismo do sądu i starałam się wybrać z przesłanych mi dowodów coś, co nie będzie równocześnie obciążało mojego Klienta, czy też przedstawiało Klienta w złym świetle. Nie było łatwo. Epitety kierowane do drugiej strony nie robią dobrego wrażenia. Tu przynajmniej miałam wpływ na to, co trafi na stół sędziowski. Gorzej, jak dowody przedstawi druga strona, żeby tymi epitetami coś udowodnić. Na to już nie mam wpływu, a przecież druga strona ma taki sam dostęp do tego, co mój Klient.

Krótka radość

Mogę po ludzku zrozumieć, że takie wyrzucenie z siebie emocji daje tymczasową, ale często krótkotrwałą satysfakcję i ulgę. Jeżeli druga strona wykorzysta ten moment zadowolenia, czy też słabości (jak zwał, tak zwał) przed sądem, to straty mogą być trudne do odrobienia. Nie jest to niemożliwe, ale po co sobie utrudniać życie? Po co pogarszać pozycję procesową? Jeżeli jesteśmy w sporze z drugą stroną i potraktujemy sprawę rozwodową jak wojnę, to warto podejść do problemu strategicznie i nie oddawać pola tam, gdzie nie potrzeba.

Prowokacje

Ok, rozumiem, że ktoś został sprowokowany i co mam z tym fantem zrobić przed sądem? A to coś tłumaczy? Na pewno źle świadczy o tym, kto dał się sprowokować. Nic na to nie poradzę. Nawet jeżeli “odpowiedzialność” rozmyje się na dwie osoby: i na prowokującego i na prowokowanego to jak mnie to ma pocieszyć, skoro jednak obciąża mojego Klienta?

Można bezpieczniej

Moja rada na komunikację w czasie wojny? Krótko, zwięźle i na temat. Nie musicie się lubić, ale możecie się potraktować, jak obcy ludzie. To i tak lepsze niż zażyłość dawniej bliskich, a teraz wrogo nastawionych do siebie osób. Obcym nikt by nie napisał tak szczerze i do bólu, co o nich myśli. Skoro chcecie się rozwieść, skoro jesteście właściwie sobie obcy, to komunikacja na tym “obcym” poziomie nie powinna być aż tak trudna. Warto spróbować zanim ten “piękny”, ale jednak alternatywny i nieprzynoszący chwały język polski trafi na salę sądową.

Artykuł KOMUNIKACJA – NIC TAK NIE PLAMI JAK ATRAMENT pochodzi z serwisu Blog o rozwodzie i separacji.