Skip to content

Rodzina zero waste

Świadome wybory, zakupy u lokalnych producentów, eliminowanie plastiku oraz redukcja odpadów – w teorii wiemy, że na tym polega zero waste. Jednak to przestaje być takie proste, kiedy zostajemy rodzicem. Kasia Wągrowska, ekspertka od zero waste, autorka bloga OGRANICZAMSIE podpowiada w rozmowie z nami, jak ogarnąć dom i dzieci bez plastiku oraz dużej ilości śmieci, a także jak uczyć dzieci przyjaznego ekologii trybu życia.

Jak zrozumieć się w rodzinie
Jak zrozumieć małe dziecko
Kiedy szkoła jest problemem

Kredyt u Matki Ziemi. Zero waste i ograniczanie się to odpowiedź na problem

Joanna Rembowska: Od 29 lipca żyjemy na Ziemi na kredyt. Do końca roku jeszcze daleko, jednak zapożyczamy się coraz szybciej. Oddalamy od siebie myśl o długu, który zaciągamy i jak możemy go oddać. No właśnie, jak? Czy życie w stylu zero waste może być jednym ze sposobów?

Kasia Wągrowska: Myślę, że jak najbardziej tak. Jednym z naszych największych grzechów cywilizacyjnych jest nadmierna konsumpcja i nadprodukcja dóbr. Jesteśmy uwięzieni w mechanizmie myślenia o naszym życiu przez pryzmat konsumowania, posiadania i kupowania. A zero waste mówi o ograniczaniu się, o ograniczaniu kupowania i konsumpcji oraz o odmawianiu zachętom marketingowym, a także o znajdowaniu równowagi pomiędzy posiadaniem a byciem. 

JR: Na czym dokładnie polega życie w stylu zero waste?

KW: Zero waste jest stylem życia, który pokazuje nam jak wygenerować jak najmniejszą ilość odpadów oraz jak świadomie i rozsądnie konsumować. Podpowiada, jak skupić się na rzeczach, które już posiadamy, dbać o nie, naprawiać i używać ponownie. Inspiruje nas do tego, by nabywać przedmioty, które nadają się do wielokrotnego użytku, żeby ich co dzień nie wyrzucać, bo z wyrzucaniem wiąże się obciążenie środowiska. 

Zero waste z małym dzieckiem

JR: Bea Johnson, działaczka na rzecz ochrony środowiska, w jednym z wywiadów powiedziała, że „skupiamy się na tym, co zrobić ze śmieciami, a nie na tym, co zrobić by produkować ich mniej” [1]. Jak produkować ich mniej, kiedy w rodzinie pojawia się mały człowiek?

KW: Kiedy pojawia się dziecko, pojawiają się też produkty, których do tej pory nie mieliśmy w domu, a teraz nagle ich potrzebujemy, jak wózek czy przewijak. Jednak nie musimy przecież tego od razu kupować, możemy je pozyskać z drugiej ręki, np. od znajomych, którzy mają dzieci.

Oczywiście dochodzą produkty higieniczne, których wcześniej nie używaliśmy. Pieluchy, chusteczki nawilżające, często jednorazowe. Myślę, że w tym przypadku higiena dzieci to właśnie największy generator śmieci. Zużyte pieluszki czy chusteczki staną się odpadami, z których nic więcej nie da się zrobić. 

Jest bardzo dużo możliwości, żeby przejść na wielorazową higienę, na przykład wielorazowe pieluchy. Nie trzeba na nie wydawać majątku. Można skorzystać z pieluchoteki, z grup fejsbukowych, na których można również znaleźć oferty z całymi wyprawkami dla malucha. 

Związki Partnerskie

Życie seksualne rodziców

43 PLN

Ta książka jest więc dla wszystkich, którzy chcieliby każdego dnia świadomie pielęgnować miłość. „Dojrzałość do relacji to zrozumienie, że nie da się mieć wszystkich, ale że można mieć z jedną osobą wszystko, czego potrzeba”.

Oczywiście nie możemy się obwiniać, jeśli nie jesteśmy w stanie przejść na pieluchowanie wielorazowe. Niekiedy w tym często trudnym życiowo okresie to może być zbędnym balastem, który dodatkowo nas obciąża. Pojawienie się bobasa w domu to przecież domowa rewolucja.

JR: Może w tym wypadku zamiast zero waste wystarczy less waste?

KW: Tak i to też jest bardzo dobry wybór.

Zero waste a wszechobecna reklama – jak sobie z tym radzić

JR: Mówisz o wielorazowej higienie, o produktach z drugiej ręki. Nie jest to główny nurt. Media zalewają nas reklamami nowych produktów niezbędnych przy opiece nad dzieckiem, bez których jego wychowanie wydaje się być wręcz niemożliwe. Jak sobie z tym radzić?

KW: Będąc w drugiej ciąży stwierdziłam, że chcę się zbuntować przeciw tym wszystkim komunikatom reklamowym. Zachodziłam w głowę, po co mi te różne gadżety, po co mi uciszacze dla dziecka, elektroniczne nianie. Przy pierwszym dziecku miałam kilka nietrafionych zakupów, bo nie wiedziałam, czy to się sprawdzi, czy nie. Potem oczywiście miałam problem, co z tymi rzeczami zrobić. Jednak kiedy jest się w przededniu porodu można być w tym wszystkim bardzo zagubionym. Można myśleć, że te produkty są potrzebne, żeby zapewnić dziecku jak najlepszy rozwój. 

Reklamy często grają na naszych emocjach. Przesłanie „musisz to kupić, żeby być dobrą matką i  zadbać o byt swojego dziecka” jest niestety bardzo popularne. A my przecież tak naprawdę tego nie potrzebujemy. Dzieciaki sobie bez tych rzeczy poradzą i my też sobie poradzimy. Będziemy słyszeć, gdy dziecko zacznie płakać w drugim pokoju bez pięćdziesięciu gadżetów, które nam o tym powiedzą. Nie potrzebujemy kolejnych zabawek, bo dzieci często bawią się po prostu rzeczami, które je otaczają, pieluszką tetrową, łyżeczką czy kubkiem. 

Każdy, kto ma małe dziecko, wie, że te wszystkie zabawki są bardziej dla rodzica niż dla dziecka. Brakuje takich głosów w Internecie, w mediach, które powiedzą jasno „hej! nie potrzebujesz tego, to jest zbędne, poradzisz sobie, nie martw się”.

Niegrzeczne Książeczki

Pakiet Niegrzeczne Książeczki

149 PLN
Emocje i granice

Seria Niegrzeczne Książeczki to opowieści dla małych i dużych, które rozprawiają się z mitami dotyczącymi dzieciństwa. Czy dziecko zawsze powinno być posłuszne, zjadać wszystko z talerza i dzielić się swoimi rzeczami? 

Zabawki, zabawki! Jak odmówić dziecku, które widziało reklamę?

JR: Mówisz o reklamach dedykowanych rodzicom, a co z reklamami dla dzieci? Soczki w kolorowych opakowaniach, chipsy, ciastka … Jak odmówić dziecku takiego zakupu?

KW: W tym przypadku warto wejrzeć w głąb potrzeb naszych dzieci. Zastanówmy się czego one tak naprawdę chcą. W sklepie – to jasne – chcą tego, co jest na wysokości ich wzroku. Jeżeli są to soczki w tubkach, to może dziecko chce się napić, chce czegoś słodkiego albo chce, bo produkt ma fajne kolorowe opakowanie i widzi, że inne dzieci w sklepie też to mają. To na pewno jest wyzwanie. 

Ja konsekwentnie takich rzeczy nie kupuję, tłumaczę, że to nie jest zdrowe, że ma dużo cukru, że zamiast tego soku kupię owoce, które pięknie pachną i chrupią podczas jedzenia. Staram się zachęcić dzieci do zdrowszego wyboru i ekologicznej opcji, ale to nie znaczy, że nie robimy dni z taką, powiedzmy, dyspensą, kiedy kupujemy w sklepie ciastka zamiast bakalii albo chipsy na wieczór filmowy, żeby raz na jakiś czas zasmakować czegoś innego, żeby mogły porównać. 

Ciężko jest się przecież tak zupełnie odciąć od świata, który nas otacza i funkcjonować w społeczeństwie jako integralna jego część, a nie odludek. Chcę, aby moje dzieci były uspołecznione, żeby wiedziały, co jest dla nich dobre, żeby same dokonywały zdrowych wyborów, a nie robiły na przekór matce, która wszystkiego zakazuje. 

Czy edukacja ekologiczna w szkole wspiera zero waste?

JR: Na swoim blogu piszesz: „wierzę, że zmiana zaczyna się od nas samych, ale też od najmłodszych, którzy mają szczególną wrażliwość na dobro planety” [2]. Sama uczysz dzieci ekologii poprzez swój styl życia, wybory, rozmowy. A co z edukacją ekologiczną w szkole? Myślisz, że to, co jest oferowane dla nich na lekcjach, wystarczy, czy jest tego zdecydowanie za mało?

KW: Myślę, że edukację należy pogłębić o mówienie o ograniczaniu odpadów. Edukacja na dzisiejszym poziomie skupia się na segregacji. Ekologia utożsamiana jest tylko z wyrzucaniem śmieci do odpowiednich pojemników albo ze zbieraniem śmieci z lasów. A to za mało, jest już po fakcie. Śmieci nadal przybywa. Poza tym dzieci też mogą czuć się zniechęcone takimi akcjami, bo dlaczego one mają zbierać śmieci po kimś? 

W szkołach powinny być prowadzone rozmowy nie tylko o śmieciach, które już są, ale też o tym, co zrobić by je ograniczyć, o konsumpcji, o tym, czy my tego wszystkiego potrzebujemy. Dzieciaki są przebodźcowane zabawkami, gadżetami, których jest coraz więcej ale czy to znaczy, że powinny to wszystko mieć? 

Prowadzę w szkołach warsztaty, rozmawiam z dzieciakami, licealistami i oni mają świetne pomysły, co zrobić, żeby było bardziej ekologicznie. Na przykład w sklepiku szkolnym chcą zniżki na kawę czy herbatę, jeśli ktoś przyjdzie z własnym kubkiem. Albo żeby można było zapakować kupioną drożdżówkę lub kanapkę we własny pojemnik, a nie w plastikowe torebki. Opcji zmian jest mnóstwo, okres pandemii trochę to zahamował, ale to się będzie działo. 

Urodziny i święta w duchu zero waste

JR: Wspominałaś o przebodźcowaniu dzieciaków, o nowych gadżetach, zabawkach, które często dostają od nas z okazji urodzin czy świąt. Co w takim razie możemy im podarować zamiast?

KW: Uwielbiam dawać moim dzieciom bony na przeżycia. Bon na ściankę wspinaczkową, na jazdę konną albo na wycieczkę. Wiedzą, że spędzimy wtedy razem czas, że przeżyją przygodę, którą na pewno zapamiętają. Stawiam na doświadczenia i przeżycia, nawet takie drobne, jak bony na wspólne granie w planszówki. Myślę, że to jest o wiele przyjemniejsze niż kolejny plastikowy przedmiot, który po jakimś czas się znudzi i trafi na śmieci.

Od czego zacząć?

JR: Gdybyś mogła na koniec naszej rozmowy udzielić kilku rad osobom, które dopiero stawiają pierwsze kroki w zero waste. Od czego zacząć? Jakie zmiany wprowadzić do naszego życia?

KW: Przede wszystkim zobaczyć, co już mamy w naszych domach. Zanim kupimy bidon wielorazowy na wodę, powinniśmy przekopać najpierw szuflady w domu i zobaczyć, czy może już go mamy. Tak samo termos na herbatę czy pojemnik typu lunchbox na śniadanie dla dzieciaków albo dla siebie do pracy. Unikajmy jednorazowych opakowań. 

Zachęcam również do tego, żeby zrobić sobie taki odpadowy audyt domowy. Sprawdzić, co ląduje w naszym śmietniku, czego najwięcej wyrzucamy. Jeśli mamy problem z marnowaniem jedzenia, poszukajmy przepisów jak taką żywność konserwować, mrozić albo jakie potrawy z niej przyrządzać. Jeśli kupujemy codziennie półtora litra wody mineralnej, wytwarzamy plastik z butelek, może warto zainwestować w dzbanek filtrujący lub sprawdzić, czy woda w kranach jest zdatna do picia. W większości dużych polskich miast można pić wodę prosto z kranu. 

Sprawdzając, gdzie wytwarzamy śmieci, możemy krok po kroku wprowadzać nowe nawyki, które pomogą nam ograniczyć produkcję odpadów. Potem będzie nam to przychodziło już o wiele łatwiej, wręcz automatycznie.

Nawyki, które utrudniają

JR: Z własnych obserwacji jako mamy, komu łatwiej przychodzi zmienić nawyk? Tobie czy dzieciom?

KW: Oczywiście, że dzieciom. Chłoną wszystko jak gąbka. Jeśli będziemy im pokazywać, dawać przykład, będą wiedziały, które wybory są dla nich dobre. Nawet jeśli same będą chciały spróbować czegoś innego, czegoś co mają inne dzieci, to i tak zawsze zostanie im w głowach, to co widzą u nas. Dlatego głośno mówię o tym, żeby dzieciaków nie moralizować, nie mówić o czymś, czego sami nie robimy, bo poza łatką ekoterrorysty nic nam z tego nie wyjdzie. 

[1] Zero Waste is not recycling more, but less | Bea Johnson | TEDxMünster [2] Ograniczam Się – Od nadmiaru do umiaru (ograniczamsie.com)

The post Rodzina zero waste appeared first on NATULI - dzieci są ważne.